Nie wiem, czy to ja robię się coraz starsza,
czy „Jeżycjada” coraz dłuższa, ale nowa książka Musierowicz nie zachwyciła mnie zbytnio. Jakiś czas temu odświeżyłam sobie całą serię i z przykrością
stwierdziłam, że pierwszych kilka tomów to bardzo przyjemna, nawet po
latach, lektura, natomiast nowsze części nie mają już takiego klimatu. Zdecydowanie nie posiada
go również „McDusia”, którą co prawda szybko się czyta, ale zapewne równie
szybko o niej zapomnę.
W zasadzie trudno mi powiedzieć o czym (o
kim?) jest ta książka. Musierowicz przedstawia sytuacje z punktu widzenia wielu
(zbyt wielu) postaci, co sprawia, że książka przypomina rozsypane puzzle. Przez
chwilę ma się wrażenie, że to rzeczywiście Magdusia będzie pierwszoplanową
postacią, ale zaraz po niej pałeczkę przejmuję Ignacy Grzegorz, a dalej jak
leci: Gabrysia, Józinek, Laura, dziadkowie Borejko… Czytając „Idę sierpniową”, „Kwiat
kalafiora”, „Brulion Bebe B.” czy też „Kłamczuchę” człowiek od razu wiedział,
kto gra pierwsze skrzypce, a w „McDusi” postaci jest mnóstwo, z czego żadna nie
wydała mi się wystarczająco dobrze wyeksponowana. I zupełnie nie spodobało mi
się to, co Musierowicz zrobiła z Januszem Pyziakiem. Rzecz jasna, nie był to
kryształowy charakter całej serii, ale to, co z niego zostało w „McDusi” wydało
mi się zupełnie nierealne.
Chociaż jest w „McDusi” kilka sympatycznych
momentów, to jednak z całej książki wieje nieco nudą. Ani Magdusia, która
przyjeżdża do Poznania ze złamanym sercem, ani Józinek milczący racjonalista
zakochany bez wzajemności w starszej od siebie Trolli, ani Ignacy Stryba młody
poeta smalący do Magdusi cholewki, ani Laura szczęśliwa panna młoda, ani coraz
starsi państwo Borejko, ostoja całej rodziny, ani przemiła, zawsze gotowa do
pomocy Gabrysia, nie potrafili do końca zawładnąć mojej uwagi. Że ślub nie
wyjdzie tak, jak to sobie Laura zaplanowała, było jasne od początku, że ten,
kto miał złamane serce, wyleczy je, również. I tych wspaniałych cytatów
łacińskich też jak na lekarstwo i jakby z przymusu…
Zapewne
Musierowicz ma zamiar kontynuować „Jeżycjadę”, ale nie obiecuję sobie zbyt
wiele po następnych częściach. Zresztą, zawsze, kiedy zatęsknię za Borejkami, mogę
wrócić do pierwszych, zdecydowanie lepszych części.
Judyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz