wtorek, 3 kwietnia 2012

Flavia de Luce 2 w 1


 Wczoraj był 2 kwietnia, czyli Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, obchodzony w rocznicę urodzin Andersena. Z tej okazji postanowiłam w końcu opisać książkę, którą przeczytałam już jakiś czas temu, a która jest poniekąd książką dla dzieci, dla starszych dzieci bardziej. "Badyl na katowski wór" to drugi tytuł z serii o Flavii de Luce autorstwa Alana Bradleya (są już cztery! w polskim tłumaczeniu na razie trzy). I nie mogło być inaczej - lekturę odkryła mi Judyta, a ja zawsze łasa na jej propozycje łyknęłam szybko.
 Bohaterka Flavia ma 11 lat i mieszka z siostrami i ojcem w starej rodzinnej posiadłości w Anglii lat 50-tych. Pasjonuje się chemią, ma własne laboratorium w którymś ze skrzydeł tajemniczego Buckshaw. Tam przyrządza mikstury, którymi straszy starsze siostry: Ofelię i Dafne. Te także nie są święte, wspólnie dogryzają młodszej. Zupełnie osobno żyje ojciec rodziny, oddany filatelista. Nieopodal leży miasteczko Bishop's Lacey, w którym tętni wręcz sielankowe życie. Do czasu, kiedy w ogródku Flavia znajduje trupa i od razu zamienia się w małego detektywa na tropie mordercy, dając się we znaki miejscowej policji. A to z tego względu, że Flavia, mimo małoletności, jest bardzo bystrą i pomysłową dziewczynką, upór w parze z szybkością oraz dziecięcą niewinnością i wdziękiem to klucze na drodze do rozwiązania zagadki kryminalnej. Towarzyszy jej też duża dawka szczęścia i rower. Tyle w skrócie o pierwszej części "Zatrute ciasteczko". W drugiej Ci sami bohaterowie, to samo miasteczko, nowa zbrodnia i ta sama Flavia znów na tropie, znów zamieszana i gnana przez przygody oraz chęć rozwikłania mnóstwa tajemnic. Nie będę zdradzać treści, bo jest też dużo nowych  nieznanych i znanych postaci i miejsc i ciekawych wątków, po które do sięgnięcia namawiam, koniecznie po lekturze pierwszego tomu.








 Lekturę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Barwne postaci, ciekawe miasteczko i jego często ekscentryczni mieszkańcy, historie sprzed lat, odkrywanie tajemnic, zaskakujące zwroty akcji - to plusy tej książki. Od razu czuje się do Flavii sympatię. Książka wdzięczna i pełna uroku jakich mało, pisana językiem niebanalnym, a pamiętajmy, że do młodych odbiorców pisana. I należy o tym nie zapominać w trakcie czytania, bo czasem niektóre momenty zdają się być przydługawe i nużące, niektóre zachowania Flavii nad wyraz rezolutne i niedziecięco odważne, co jak dla mnie w połączeniu z jej wiedzą na temat chemii tworzy wizerunek lekko niespójny, bo aż dziwi, kiedy popełni jakąś gafę lub o czymś zapomni, jakąś oczywistość w śledztwie przeoczy. Jednym słowem postać barwna i nieprzewidywalna, jak i sama książka. Kilka razy przeczuwałam, co się ma wydarzyć, jednak rozwiązania zagadki nigdy nie odgadłam. Duże brawa dla autora za pomysłowość i wyobraźnię. Bo nie ulega wątpliwości, że książki są wciągające, cieszę się, bo tym bardziej spodobają się dzieciom. Ja sama czekam na dobry moment, żeby podsunąć pierwszą z nich młodszej siostrze. Czekam także na moment, kiedy przeczytam trzecią część serii o Flavii de Luce "Ucho od śledzia w śmietanie", bo wiem, że czeka mnie kolejna ciekawa i przyjemna kryminalna lektura, czyli jedno z ciekawszych dla mnie połączeń, jeśli chodzi o literaturę dziecięco-młodzieżową, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie.


Barbara

"Once upon a time, there was a story 
that the whole world told"


plakat i hasło tegorocznych obchodów
Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz