środa, 7 marca 2012

Vertical


 Zanim zaczęłam czytać „Vertical” Rafała Kosika, napotkałam wiele, bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki i nastawiłam się do lektury co najmniej entuzjastycznie. I rzeczywiście, pierwsze rozdziały połknęłam z szybkością światła, nie mogąc się doczekać kolejnych wydarzeń. W miarę dalszego czytania przewartościowałam co prawda moje hurraoptymistyczne podejście do tej książki, ale przyznać muszę, że „Vertical” to naprawdę niezła powieść i podobała mi się – mimo, że nie jestem zbyt zagorzałą fanką gatunku science-fiction.
 W świecie wykreowanym przez Kosika, tytułowym Verticalu, ludzie żyją w stalowych miastach, które wspinają się po linach ku bliżej nieokreślonemu Celowi. Nikt nie wie, czym jest Cel, kto skonstruował miasta, skąd wzięły się liny. Nikt też nie zadaje sobie takich pytań, bo mieszkańcy podniebnych miast odkąd pamiętają, żyją właśnie w taki sposób. Kiedy napotykają inne miasta, dokonują wymiany potrzebnych rzeczy (różne miasta specjalizują się w wytwarzaniu różnych towarów), cierpliwie naprawiają i konserwują mechanizmy miast, uprawiają rośliny, obserwują niebo… I w zasadzie większość z nich nie zastanawia się nad tym, czy dotarcie do Celu w ogóle jest możliwe. Jednakże głównemu bohaterowi, młodemu chłopakowi imieniem Murk, podniebna rzeczywistość, w której żyje, niespecjalnie się podoba. Murk jest bystry i lubi zadawać kłopotliwe pytania. Najbardziej interesuje go nie tyle tajemniczy Cel, ku któremu zdążają miasta, ale – jak nazywa to Murk – Antycel, czyli to, co znajduje się na samym dole. Murk zdaje sobie sprawę z tego, że ktoś musiał skonstruować liny i wysłać miasta w długą, podniebną podróż. Kiedy więc nadarza się okazja Murk i jego towarzyszka, czarnowłosa Hersis, nie wahają się zbyt długo i powodują zmianę biegu miasta – zaczynają kierować się w dół na spotkanie Antycelu i tajemniczych Konstruktorów.
 Kolejnym bohaterem „Verticalu” jest Johnatan, mieszkaniec Herlanu, płaskowyżu pociętego pnącymi się w niebo linami. Ludzie z Herlanu, chociaż żyją w zupełnie innych warunkach, tak na dobrą sprawę nie różnią się bardzo od mieszkańców podniebnych miast. Tak jak oni nie zadają pytań i na wiarę przyjmują rzeczywistość, jaka ich otacza. Johnatan jednak, podobnie jak Murk, przygląda się wszystkiemu dokładnie i stara się wysnuć własne wnioski.
 Fabuła „Verticalu” jest lekko skomplikowana i dopiero ostatnie strony przynoszą „odpowiedź” - bo tak naprawdę Kosik nie podaje czytelnikowi gotowego rozwiązania wszystkich problemów. Do samej fabuły trudno mieć większe zastrzeżenia – jest wciągająca i nie pozwala się nudzić. W „Verticalu” dość dużo jest też filozoficznych rozważań na tematy, powiedzmy, podstawowe: dokąd zmierzamy, skąd się wywodzimy, czy oprócz tego, co nas otacza, nie ma już nic więcej… Autorowi udało się jednak całkiem zgrabnie wpasować je w całą opowieść. Mnie osobiście nużyły nieco zawiłe i dość liczne opisy wszelakich mechanizmów, ale to akurat zazwyczaj mało mnie fascynuje, może dlatego, że zwykle takie opisy są trochę sztampowe i przeczytałam ich już na tyle dużo, że zlały mi się w jedną całość. Oprócz tego jednak, trudno mieć do książki Kosika poważniejsze zastrzeżenia. „Vertical” napisany jest niezłym stylem, surowym, precyzyjnym, chłodnym – sposób pisania Kosika jeszcze bardziej podkreśla nienaturalność świata, w jakim przyszło żyć bohaterom. Niemniej w moim odczuciu największą zaletą tej książki jest fabuła, która na długo pozostaje w pamięci i czyni „Vertical” naprawdę oryginalną powieścią.         

Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz