niedziela, 10 czerwca 2012

Miasto śniących książek

Barbara: Nadszedł w końcu czas przeczytać coś razem i napisać coś razem. Wszystko za sprawą Judyty oczywiście, która niestrudzenie wyszukuje w sieci ciekawe (czasem mniej) tytuły i mnie nimi zaraża. ''Miasto śniących książek'' Waltera Moersa odkryła na początku tego roku, ja szybko podłapałam temat, bo z opisów książka zapowiadała się niezwykle ciekawie. W równie niezwykłym miejscu, zwanym biblioteką instytutową, udało mi się ją pożyczyć (nie obyło się bez przygód -  książka próbowała się przede mną schować). I oto jest, teraz stoi na półce moja własna zakupiona, zasłużyła sobie na to wyróżnienie. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że książka jest absolutnie fantastyczna, genialna, nadksiążka.

Judyta: Zauroczył mnie tytuł tej książki. A potem ilustracje - to niewiarygodne ile potrafi dać książce piękna szata graficzna, wystarczy porównać "Klub Pickwicka" z ilustracjami i bez (dziwię się, że komuś w ogóle przyszło do głowy wydać "Klubu Pickwicka BEZ ilustracji). Ładny tytuł i jeszcze ładniejsze ilustracje były całkiem niezłą zapowiedzią. A potem otworzyłam tę powieść, zaczęłam czytać i przekonałam się, że mieli rację wszyscy ci, których opinie czytałam, że "Miasto Śniących Książek" to naprawdę niezła literatura. Nie nazwałabym jej tak jak Basia nadksiążką, ale nie ulega wątpliwości, że Moers spisał się na medal.

Barbara: Łatwo dałam się jej ponieść, świat Camonii jest tak przekonujący i tak zmyślny, urzekła mnie cała idea i wyobraźnia autora. Jak nie lubię fantasy, tak ten rodzaj w takim stopniu przypadł mi do gustu, że od razu kupiłam "Miasto..." oraz "Kota alchemika" i "Rumo i cuda w ciemnościach", wszystkie z camońskiego cyklu. Wypadałoby napisać co nieco o treści, ale nie chcę pisać za dużo, żeby czytelnikom pozostawić przyjemność wkraczania w świat Camonii i odkrywania go. Wszystkim, którym polecam, mówię, że polubią te książkę, bo jej bohaterem jest smok, który w poszukiwaniu autora pewnego rękopisu przybywa do Księgogrodu, miasta książek, w każdym tego słowa znaczeniu. I tak się dzieją rzeczy przeróżne, niezwykłe, magiczne.
  Poleciłam lekturę kuzynce Oli, fance m.in. Murakamiego i Pratchetta. Reakcja Oli: "Na początku myślałam: co Ty mi dałaś? I takie peany były?... Ale potem już wiedziałam, dlaczego jest super. I naprawdę nie myślałam, że powiem tak o książce, której bohaterem jest smok. A masz coś tego autora jeszcze? :) " I o to chodzi, Judyta złapała mnie, ja złapałam Olę. Ode mnie tyle, ciekawe, kogo uda mi się jeszcze złapać.

Judyta: O tym, że jest to naprawdę niezła książka, świadczyć może fakt, że przeczytałam ją kilka ładnych miesięcy temu, a mimo to, kiedy o niej myślę, mam wrażenie, że skończyłam ją czytać kilka dni temu. Z pewnością spodoba się młodym czytelnikom i osobom, które lubią fantasy, ale myślę, że najbardziej powinna przypaść do gustu tym, którzy po prostu lubią czytać. Nie ma chyba nic przyjemniejszego niż czytać książkę, w której to właśnie książki i wszystko, co z nimi związane pełni główną rolę.

O rzeczywistości i nierzeczywistości, czyli Murakami po raz drugi


 Jestem przekonania, że na powieściach Murakamiego można zdecydowanie polegać i żadna nie zawodzi, przynajmniej mnie. Piszę recenzję, pochłonięta już kolejną książką tego autora, i kolejny raz zachwycona i poruszona. Tym razem będzie krótko, bo wpadając w ciąg czytania tej prozy (a do odbioru w BJ czeka już na mnie 1Q84.1), nie chcę się zbytnio powtarzać w kolejnych postach. 
 Dla fanów Murakamiego miłe zaskoczenie, ja byłam zaskoczona, ponieważ "Tańcz, tańcz, tańcz" jest jakby ciągiem dalszym zdarzeń, które miały miejsce w genialnej "Przygodzie z owcą". Znów równoległe światy, przeplatanie się rzeczywistości z nierzeczywistością, ciemności i światła, i to typowe dla tego autora spojrzenie na świat, wszystko co nas otacza - to trzeba przeczytać. 
 Ale zanim, polecam gorąco recenzję (i całego niesamowitego bloga krytycznoliterackiego) tej książki autorstwa Luizy Stachury, na którego natknęłam się szukając zdjęcia okładki. Chciałabym go polecić każdemu, kto lubi czytać, przymierza się lub nie jest  przekonany do tej literatury, do Murakamiego. Recenzje są zawsze wnikliwe i wyczerpujące, śledzenia bloga - obowiązkowe (link poniżej).


Barbara
http://owarinaiyume.wordpress.com/2010/05/25/ciemnosc-pozbawiona-przestrzeni-recenzja-%E2%80%9Etancz-tancz-tancz%E2%80%9D-harukiego-murakamiego/